piątek, 28 września 2012

Realność /Z cyklu: definicje/

jesteś tylko ty i twoja decyzja
cała reszta to dekoracje

właśnie dlatego tak lubię FargoNo Country for Old Men Coenów -

redukując scenografię do pustyni -
 tej lodowej i tej zwyczajnej -
do kompletnie ahistorycznych i aczasowych miasteczek amerykańskiej prowincji
oczyszczają pole z rozpraszających rekwizytów, których zbiór nazywamy kulturą
a które tak naprawdę nie służą zaspokajaniu potrzeb, ale odwracaniu uwagi
 
 dzięki temu Coenowie odsłaniają jedyną możliwą realność:
 człowieka i jego wybór

i nie potrzeba lasu birnamskiego, nie potrzeba zbyt wielu słów, nie potrzeba nawet chóru na orchestrze
przeciwnie - konieczny jest ich brak,
by dostrzec trwające niewzruszenie na horyzoncie uniwersum wartości,
w obliczu których będzie się wybierać


może z tego powodu tak wielu reformatorów, mistyków i świętych - wliczając w to Chrystusa - spędzało jakiś czas na pustkowiu

zamiast na pustynię
można też iść na hałdę
można obejrzeć Fargo

albo Samurai Rebellion Masaki Kobayashi'ego

efekt będzie ten sam - bo każde z powyższych działań
daje szansę dostępu do tego, co realne,
a to, co realne, jest wszędzie takie samo



czwartek, 20 września 2012

o modach i stylach

być może to, że dziś stylizację przedkładamy nad autentyczność
wynika z faktu,
że to, co prawdziwe
jest zbyt dosłowne w swojej realności
i nie będąc niczym więcej poza samym sobą
nie pozostawia żadnej nadziei

First lesson of tolerance

wyobraź sobie, że inność to coś, czego nie potrafisz sobie wyobrazić

wtorek, 18 września 2012

piątek, 14 września 2012

O słowach

Należy odróżnić słowo "wiedzieć" od słowa "rozumieć"

zazwyczaj są one rozłączne

nie należy również brać słów dosłownie
ponieważ słowa nie tyle znaczą, ile odnoszą do znaczenia, które znajduje się poza nimi

i tak jak drogowskaz nie chodzą do miasta

 

czwartek, 6 września 2012

American vertigo

czyli o książce Bernarda-Henri Levy'ego której chyba nie warto czytać
 
Petitio principii to błąd logiczny polegający na przyjęciu za przesłankę tego, co dopiero powinno być udowodnione - wydaje się, że Levy zanim odwiedził Amerykę już wiedział, co chce w niej odnaleźć. Zresztą nie mogło być inaczej, jeśli czytał Amerykę przez pryzmat Tocquevilla - w pewnym sensie nie dał jej szans. Wiedział, jak ją ma rozumieć, zanim jeszcze zdążył ją zobaczyć. American vertigo obrazuje ciemną stronę aprioryzmu, kantowskiej zasady mówiącej, że rozum z rzeczy może poznać jedynie to, co sam uprzednio w nią włożył/wpisał.

Książka Leveyego to nie wędrówka po Stanach, ale po stereotypie, jaki na temat Stanów i ich mieszkańców ma Levy i zgodnie z którym interpretuje wszystko, co napotyka. Ponieważ koniecznie chciał  zobaczyć Amerykanów, uchwycić fenomen/eidos "amerykańskości", zapomniał, że w pierwszej kolejności ma przed sobą ludzi - i nie zobaczył ich w ogóle.

W tej książce  - w moim przekonaniu - niewiele jest o Stanach. Za to dużo płaskich, tendencyjnych banałów na ich temat - bo jak inaczej określić zdanie o First Avenue w Seattle "gdzie włóczą się duchy Londona, Kerouaca, Ginsberga". Napisać takie zdanie to nic nie napisać, tylko tworzyć powierzchowne wrażenie. Ten banał i tendencyjność zamaskowane są skomplikowaną, branżową nomenklaturą - "panoplie", "irredentyzm" czy wątpliwymi pleonazmami takimi jak "mimetyczne naśladownictwo".


Levy, który ma tak wiele za złe amerykańskim muzeom, sam zachowuje się jak mechaniczny kolekcjoner.  Porządkuje fakty zgodnie z przyjętym odgórnie wzorem, ale nie stara się ich zrozumieć.
Bo gdyby spróbował, mogłoby się okazać, że coś takiego jak "amerykańskość w ogóle" nie istnieje - i sens jego książki stanąłby pod znakiem zapytania, choć może właśnie wtedy podróż, którą przedsięwziął, nabrałby sensu.

I pojawiłoby się inne pytanie, na które warto znaleźć odpowiedź - na ile nasza tożsamość istnieje poza zespołem stereotypowych wyobrażeń na jej temat, które obowiązują dopóty, dopóki nie jesteśmy ich świadomi?

I jeszcze btw:


Możemy kreować nieskończone narracje na temat otaczających nas ludzi albo nas samych – i nie będą one miały nic wspólnego z jakąkolwiek realnością – będą wyłącznie świadectwem naszych wyobrażeń i tropem do ukrytych motywów, potrzeb i kompensacji, które kierowały nami przy ich tworzeniu.  
Neurotyczny obraz Hillary Clinton, nakreślony przez Levyego, opętanej obsesją wydarzeń, które miały miejsce w Owalnym Gabinecie, tak naprawdę więcej mówi o nim i o przyjętych przez niego arbitralnie regułach interpretacji czyjegoś zachowania, niż o niej.    

poniedziałek, 3 września 2012

o tych właściwych

nie trzeba czytać wszystkich książek
wystarczy te odpowiednie - te, które są prawdziwe

co to znaczy?
prawdziwa książka to ta, którą można czytać nieskończenie wiele razy i za każdym razem znajdować w niej coś nowego - co równocześnie już w niej było, ale czego z jakiegoś powodu nie mogliśmy zauważyć.

w tym sensie każda prawdziwa książka jest nieskończona  

poniżej lista moich 10 nieskończonych książek

1. J.R.R. Tolkiem, Władca pierścieni
2. C. Castaneda, Podróż do Ixtlan
3. U. Eco, Wahadło Foucaulta
4. T. Mann, Czarodziejska góra
5. P.K. Dick, Valis
6. P. K. Dick, Przez ciemne zwierciadło
7. A. Sapkowski, 1-5 
8. J.L. Herlihy, Nocny kowboj
9. I. Kant, Krytyka czystego rozumu
10. Lao Tsy, Tao te chin