wtorek, 29 października 2019

z cyklu: redefinicje albo naprawianie nazw

awangarda to nowy poganizm,
którego początki sięgają renesansu
i jak tu twierdzić, że modernizm nie ma nic wspólnego z nowożytnością
 
(inaczej - w powrocie renesansu do antyku nie chodzi o antyk, ale o pogaństwo)


pisząc o relacjach pomiędzy Warburgiem (założycielem Biblioteki Warburga w Hamburgu) i Cassirerem  Habermas zauważa:

"(...) zainteresowanie, jakie obydwaj żywili dla symbolicznego medium duchowych form wyrazu, leżało u podstaw ich kongenialności (...) w zainteresowaniu Warburga wtórnym ożywieniem antyku w modernie Cassirer mógł bez trudu rozpoznać motyw, który poruszał jego własne myślenie. (...)Warburg interesował się, jak pod wpływem Nietzschego wielu jego współczesnych, powrotem antyku w modernie. Także jemu chodziło o ową konstelację, od której otrzymała impulsy awangarda  w malarstwie i literaturze, w psychologii i i filozofii - Picasso i Braque, Bataille i Leris, Freud i Jung, Benjamin i Adorno. Nie ukończony, podobnie jak praca Benjamina o Pasażach, pozostał również plan Warburga, by stworzyć atlas, który miał śledzić zbiorową pamięć. Pod hasłem "Mnemozyna" chciał Warburg na przykładzie mądrze zmontowanego materiału obrazów zilustrować wciąż oddziałujące w modernie dziedzictwo przejętych z antyku gestów ekspresji.  W tych namiętnych gestach rozszyfrowuje on nacechowane fobami, a zarazem estetycznie oswojone impulsy archaiczned. Renesans interesuje go jako scena, na której wystawiany jest dramat ponownego zbudzenia się pogańskiego, a przy tym oddemonizowanego antyku. Słowo służy Warburgowi jako szyfr dla owej pobudzającej ambiwalencji zaklinania i wyzwalania, chaotycznej trwogi i orgiastycznej uległości, w wysublimowanej formie zachowanej w gestach europejskiego entuzjazmu: Mnemozynie< renbesans jawi się jako drogocenna chwila w labilnej grze sił, w której odkryto już źródła pogańskiej namiętności, ale zapanować nad nimi jeszcze nie zdołano>. Oddemonizowana siła kształtowania artystycznego miała dla Warburga wyraźne znaczenie egzystencjalne. Projekt miało otwierać zdanie: <Świadome stwarzanie dystansu miedzy sobą i światem zewnętrznym można śmiało określić jako fundamentalny akt ludzkiej cywilizacji; kiedy więc owa międzyprzestrzeń staje się substratem kształtowania artytsycznego, wtedy powstają wstępne warunki, by ta świadomość dystansu zyskała trwałą funkcję społeczną>.
 J. Habermas, "Od wrażenia zmysłowego do symbolicznego wyrazu", tłum. K. Krzemieniowa 

(znów odcięcie, "stworzenie dystansu", zamiast uznania prymarności relacji - indywidualistyczne założenie, że człowiek może być sobą, tylko jeśli się odetnie, zdystansuje - czy faktycznie tkwimy w kleszczach dychotomii - albo się odciąć, albo się zatracić w bezpośredniości - czy nie mogę być sobą będąc w relacji? tertium datum czy nie?)  

Dodajmy do tego esej "Apollo i Dionizos" - zawarty w książce Ayn Rand "Powrót człowieka pierwotnego" i poświęcony m.in. powierzchownej uwadze, z jaką prasa w latach 60. odnotowała start rakiety Apollo 11 i znaczenia tego faktu dla ludzi, kontrastującej z entuzjastycznymi relacjami poświęconymi  tarzającym się w błocie, frenetycznym uczestnikom festiwalu w Woodstock  - i jesteśmy w domu.


Komentarz: 

ten "modernistyczny powrót do antyku" przeprowadzony zostaje w horyzoncie modernistycznego, schizofrenicznego rozumu rozszczepionego na przeciwstawne władze (poznawczą, osądu estetycznego i moralną/praktyczną), kantowskiego rozumu formalnego, który rozdzielił etykę, estetykę i naukę.

Starożytni nigdy nie chcieli przeciwstawiać Apolla Dionizosowi,  czy eliminować jednego na rzecz drugiego.

Dlatego modernistyczny "powrót do antyku" jest fałszywy.

Uratować nas może perspektywa integralna.

Ciało i dusza, rozum i serce, człowiek widziany jako całość. Nieokaleczony. U platońskiego rydwanu są dwa konie, a jest i woźnica (popędliwość, pożądliwość i rozum) Można też powiedzieć - mamy ciało - w nim emocje i intelekt, ale jesteśmy czymś więcej).  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz