wtorek, 21 stycznia 2020

Do dyskusji o projekcie wnętrza kościoła Przemienia Pańskiego - uzupełnienie

Chciałabym bardziej szczegółowo nawiązać do dwóch kwestii w związku z toczącą się dyskusją,   ponieważ wydaje się, że

1) zasadniczym problemem w zaproponowanym projekcie dla większości z niezadowolonych wiernych  jest modernistyczna pustka, całkowity brak wizerunków, obrazów - ktoś z dyskutujących nawet prosił w komentarzu o przynajmniej jedną ikonę.  Pojawiły się też następujące głosy zwolenników: 
"Kościołów jest tak wiele, że każdy może sobie wybrać, który mu się podoba"
 oraz:  "Nikt nie ma recepty na sacrum"

2) często też powraca pytanie, czy projektujący wnętrze są wierzący - zwolennicy projektu twierdzą, że to nie ma znaczenia

Zatem:
ad. 1) 

Kościół to nie zbiór jednostek, z których każda może mieć swój gust i preferencje - "jak ci się nie podoba wystrój, to idź do innego kościoła". Kościół to WSPÓLNOTA - i liturgia służy WSPÓLNOCIE - osiągnięciu jedności "Boga z ludźmi i ludzi z Bogiem przez Chrystusa w Duchu Świętym" (a także ludzi między sobą - w duchu braterstwa i siostrzeństwa). Gusta mogą być bardzo różne i na razie posiadanie określonych preferencji estetycznych nie rozstrzyga o przynależeniu do Kościoła. Tak jak nie rozstrzygają o tym wykształcenie, status społeczny i materialny. 
W Kościele można BYĆ RAZEM pomimo tych różnic. I bardzo w tym pomocny jest KANON - ustalony przez Tradycję Kościoła, wypracowany przez pokolenia - takich samych jak my, kłócących się, mających różne gusta i opinie ludzi - bo przecież zawsze ludzie się bardzo różnili, ile było dyskusji, kłótni, w końcu schizm. Ale były też Sobory, które pozwalały uporządkować trudności. Pierwszy sobór Nicejski - i wspaniały tekst Credo, który wypowiadamy podczas mszy. Ma ponad półtora tysiąca lat, i w ogóle się nie zestarzał. 

To nieprawda, że "nikt nie ma recepty na sacrum". 

Recepta na chrześcijańskie (sacrum) sanctum zawarta jest w Tradycji Kościoła.  I naprawdę nie chodzi tu o tradycjonalizm - ale o żywą i aktualną ciągłość - Prawda się nie starzeje - Prawda nie przemija. Prawda jest wiecznie aktualna. 

Credo się nie zestarzało. 

KANON ustalony przez Tradycję Kościoła - ugruntowuje jedność i ciągłość wspólnoty. Działa na zasadzie tzw. "integrującego przypomnienia" - to jest właśnie funkcja symboliczna przedstawień - one nie dają nowej informacji, bo wszyscy wiemy, wszyscy znamy, ale jakby pogłębiają, ugruntowują spójność wspólnoty - także w wymiarze transcendentnym. Dlatego nie ma się co dziwić, że wierzący proszą o ikony. Władysław Panas, semiotyk, pisał przy okazji analiz ikony i myśli o. Pawła Florenskiego, prawosławnego teologa, że ikona jest „autokomunikatem”, który nie przekazuje nowej informacji, ale przypomina i powtarza znane. 

Oczywiście, nie jesteśmy prawosławnymi, dla których ikona jest sakramentem, ale pamiętajmy, że do 1054 roku nie było Kościoła Wschodniego i Zachodniego jako osobnych - był jeden Kościół. I schizma nie dotyczyła ikon. 

Ostatni sobór powszechny, II Nicejski, w 787 roku, potępił ikonoklazm i dopuścił kult wizerunków. 
W jednym z pięciu artykułów Dekretu Wiary Siódmego Soboru Powszechnego Ojcowie soborowi pisali: "„Wizerunek Pana naszego Jezusa Chrystusa powinien być otaczany czcią i adoracją tak samo jak księgi świętych ewangelii i figura drogocennego krzyża; podobnie niech będą czczone obrazy Niepokalanej Matki Jego, Bożej Rodzicielki Marii oraz wszystkich świętych i aniołów /.../. Kto zajmuje w tej sprawie inne stanowisko niech będzie odłączony od Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Dokumenty Soborów Powszechnych, t. 2, oprac. A. Baron, H. Pietras, Kraków 2003, s. 55-57.

I jeszcze artykuł trzynasty Dekretu wiary Siódmego Soboru Powszechnego: "Krótko mówiąc, zachowujemy nienaruszoną całą przekazaną nam tradycję Kościoła, zarówno pisaną, jak i niepisaną. Jednym z elementów tej tradycji jest malowanie wizerunków na obrazach, w ten sposób, by obraz był zgodny z przekazem podanym przez Ewangelie, aby te wizerunki potwierdzały, że Słowo Boże naprawdę było człowiekiem, a nie wytworem fantazji, i abyśmy mieli z tego korzyść, utwierdzając się w tej wierze. Albowiem wizerunek i rzecz, którą wyobraża, wskazują na siebie nawzajem i stanowią niedwuznacznie swoje odzwierciedlenie" (Dokumenty Soborów Powszechnych, t. 1, oprac. A. Baron, H. Pietras, Kraków 2002, s. 337). 

Powtórzmy raz jeszcze: 

"(...) by obraz był zgodny z przekazem podanym przez Ewangelie, aby te wizerunki potwierdzały, że Słowo Boże naprawdę było człowiekiem, a nie wytworem fantazji, i abyśmy mieli z tego korzyść, utwierdzając się w tej wierze".
Czyż nie jest to  aktualne? (a ten tekst ma ponad 1200 lat)
Chrześcijaństwo nie jest religią mitów, fantazji, czy indywidualnych przeżyć albo wrażeń - ale dotyczy realności. Realnego Wcielenia. I wizerunek osobowego Boga  - nie abstraktu (jak kropka, czy cień na ścianie nie wiadomo czym będący) jest jego ważnym elementem, tak jak wizerunki: "Niepokalanej Matki Jego, Bożej Rodzicielki Marii oraz wszystkich świętych i aniołów". 


Do kontemplacji wizerunków zachęcał także papież Franciszek - całkiem niedawno, w zeszłą niedzielę (19.01.2020): 

"Zatrzymajmy się na Ewangelii, być może nawet kontemplując ikonę Chrystusa, „Święte Oblicze”, jeden z wielu wspaniałych wizerunków, w które bogata jest historia sztuki na Wschodzie i Zachodzie. Kontemplujmy oczami, a jeszcze bardziej sercem; i dajmy się pouczyć Duchowi Świętemu, który mówi nam we wnętrzu: To On! On jest Synem Bożym, który stał się Barankiem, złożonym w ofierze ze względu na miłość". 
Na koniec tego punktu fragment  tekstu Władysława Panasa "Sztuka jako ikonostas", który komentując kwestię „kanonu” i „normatywizmu” ikony pisał:
„niewątpliwie dochodzimy do momentu trudnego dla refleksji estetycznej. Zwłaszcza dla nas, którzy na wszelkie normatywizmy i regulacje reagujemy alergicznie, widząc w nich zamach na wolność twórczą i wręcz likwidację sztuki. Florenski ma świadomość drażliwości problemu. Warto wydobyć jego stanowisko. Powiada więc, że obecność kanonu (…) jest wyzwoleniem, a nie ograniczeniem. Prawdziwa sztuka nie polega przecież na pogoni za oryginalnością, lecz na dążeniu do obiektywnego piękna, ‘to znaczy do wyrażonej obiektywnie prawdy rzeczy’. Pogląd to zdecydowanie antyformalistyczny. Pościg za czymś nowym, rzekomo własnym, odnawianie chwytów artystycznych, może doraźnie zaskoczy odbiorcę i przedstawi mu się jako wartość, ale nie przybliży ani na krok do wyrażenia niezmiennej istoty rzeczy. Artysta posłuszny kanonowi wyzbywa się ‘małostkowej ambicji’ i nie spędza mu snu z oczu obawa ‘czy jest pierwszym, czy setnym człowiekiem mówiącym o owej prawdzie’. (…) Prawda jest jedna, stąd i sposób jej widzenia może być tylko jeden. (…) Artysta, który posługuje się kanonem (…) ‘wie nieodparcie, że jego twórczość, jeśli jest spontaniczna, nie powtarza twórczości kogoś innego, i nie to go niepokoi, czy jego dzieło zbiega się z cudzym, lecz czy prawdziwe jest jego przedstawienie’. (…) Ucieczka od kanonu wyraża słabość i egoizm i ‘stawia artystę na poziomie niższym od tego, który już osiągnął, na poziomie wcale nie osobowym, lecz zajmowanym przypadkowo i podświadomie’”

O sztuce, która powstaje w służbie liturgii Władysław Panas pisze: „sztuka jest świadectwem. Do właściwości świadczenia należy przede wszystkim zgodność z prawdą. Idealny świadek to świadek przezroczysty, świadek-okno. (…) Sztuka jako okno, przez które widać praobraz, przedstawia się dla
umysłu euklidesowego w postaci paradoksalnej. (…) wypowiedź artystyczna o takich ambicjach, jak ikona, musi być
realnością, którą odbieramy dwoiście. Jak święty, świątynia, czy ikonostas". 

 W sztuce formowanej na zasadach ikonostasu, nie chodzi o ekspresję artystycznego „ja”, ale – jak pisze Władysław Panas – o przekroczenie siebie w kierunku Boga ( i też ważne jest, jak my Tego Boga rozumiemy - tu ogromne zadanie formacyjne Kościoła) ,  dlatego.... 

ad. 2)  ...ma znaczenie, czy projektant jest osobą wierzącą - bo projekt nie zamyka się w wymiarze estetycznym, ale odnosi do transcendencji - więc "sensus fidei" jest bardzo istotny.  Pisał o tym Jospeh Ratzinger (Benedykt XVI) w książce "Duch liturgii”: „Z izolowanej subiektywności nie powstanie żadna sztuka sakralna, albowiem ta zakłada raczej podmiot uformowany wewnętrznie przez Kościół i otwarty na 'my'. Tylko w ten sposób sztuka może uwidaczniać wspólną wiarę i przemawiać do wierzącego serca. Wolność sztuki, która musi istnieć także w obszarze sztuki sakralnej, nie jest równoznaczna z dowolnością”. 

Ps. aby zebrać cały materiał w jednym miejscu, dołączam tłumaczenie fragmentu wstępu do książki „Von der Romantik zur ästhetischen Religion” (red. L. Kaiser, M. Ley, Wilhelm Fink Verlag, Bonn 2004, s. 7-8.). Na publikację składają się artykuły zebrane po sympozjum poświęconym relacji artystycznej awangardy i ruchów totalitarnych w latach 20. XX wieku, które odbyło się w Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu w 2003 roku. 
Modernizm i awangarda lat 20. XX wieku to nie jest Baranek Boży.

Tłumaczenie moje, więc proszę o wyrozumiałość.

„Koncepcje zniszczenia (właściwe) modernie i stworzenia oznaczają jednak powrót gnostyckiej idei zbawienia w nowoczesnej szacie. Bez znajomości tej teologii zbawienia romantycznych myślicieli i artystów nie sposób będzie rozumieć motywów/wątków (właściwych) awangardzie. Gnoza, teozofia i okultyzm stoją tak samo na początku nowoczesnej sztuki jak nacjonalizm, anarchizm, idee wczesnych socjalistów, a także komunizm. Drogowskazem dla sztuki awangardowej jest z pewnością Ryszard Wagner, który pod wrażeniem rewolucji z 1848 roku napisał następujące wiersze/linie/frazy:

"Niech będzie zniszczone wszystko, co was gnębi i sprawia ból... Ponieważ ja jestem Rewolucją, ja jestem wiecznie kreujące Życie, ja jestem jedynym bóstwem, które zna wszelką istotę, które wszystko, co istnieje, obejmuje, ożywia i uszczęśliwia!". Ta wagnerowska pycha jest jednakże właściwa również sztuce nowoczesnej, która stawia siebie i "nowego człowieka" na miejscu Boga. Romantyczne zmaganie się z problematyką mitu w pełni wyrasta we wrogi rozumowi irracjonalizm, gdy gnostyckie struktury myślenia i apokaliptyczne fantazje artystów, jak również przywódców politycznych i ideologów, o zbawieniu/odkupieniu, wciągają je w swój tor. Antykapitalizm, odrzucenie „tępego/prostackiego materializmu” burżuazyjnego społeczeństwa i rasistowski antyjudaizm w tym intelektualnym środowisku przenikały się. Nie cywilizowanie kruchej społecznej tożsamości, lecz przezwyciężenie "starych" ludzi przez tych "wyższego rodzaju" stanowiło cel tego ruchu, który jednakże doprowadził do obozów koncentracyjnych, a punkt kulminacyjny osiągnął w apokaliptycznym masowym mordzie. W tym wplątaniu/uwikłaniu nowoczesnej sztuki w ruchy totalitarne nie chodzi tylko o wzięcie sztuki na służbę przez politykę ani o zwykły oportunizm artysty. Za totalnym zabsolutyzowaniem „ekspresji” i „czystej formy” stoi strukturalna i treściowa/ideowa zgodność artystów z totalitaryzmem i radykalnymi religiami lat 20. XX wieku”.

 Cała książka dostępna pod tym linkiem:



PS. 2 (sobota, 25 stycznia, godz. 11.00:)
Właściwie nasza dyskusja dobiega już końca. W opublikowanym w piątek (24.01.20) wywiadzie w Dzienniku Zachodnim (rozmawiała: Anna Dudzińska)

https://plus.dziennikzachodni.pl/spor-o-kosciol-dominikanow-w-katowicach-rozmowa-z-architektami-i-o-golonka/ar/c1-14735530

o. Tomasz Golonka, przeor katowickich dominikanów powiedział:

"Dzisiaj różnimy się w różnych obszarach życia i wszystko zależy od tego, czy chcemy tego spotkania. Jeśli założymy, że nie chcemy przychodzić w miejsce, które tak wygląda - no to się nie spotkamy. Jeśli będziemy sobie tłumaczyć i rozmawiać, to jedni z dosytem, a inni z niedosytem, ale... odnajdziemy się w jednym miejscu".

Ponieważ o. Golonka stwierdził także: 

"W tym projekcie nie ma złota, figur, elementów kolorystycznych, obrazów, ale według wstępu do Mszału Rzymskiego, dokumentu, w którym opisano między innymi, jak komponować przestrzenie sakralne, wszystko się zgadza. To, co jest potrzebne w kościele, znalazło się w tym projekcie".

 ponieważ i tak byłam w piątek w Bibliotece Śląskiej, zamówiłam do Czytelni Mszał Rzymski






- w rozdziale piątym, zatytułowanym "Urządzenie i wystrój Kościoła do sprawowania Eucharystii" jest punkt XI   "Obrazy umieszczone w kościele jako przedmiot czci wiernych" czytamy:

"Zgodnie ze starą tradycją Kościoła obrazy Chrystusa Pana, Najświętszej Maryi Panny i Świętych słusznie umieszcza się w kościołach, by wierni mogli im oddawać cześć. Wystrzegać się jednak należy zbyt wielkiej ilości obrazów, a ich rozmieszczenie winno być takie, by nie odwracały uwagi od samej akcji liturgicznej. Nie powinno być więcej wizerunków tego samego świętego niż jeden. W ogóle urządzenie kościoła i jego ozdoby, a zwłaszcza obrazy,  powinny sprzyjać rozbudzaniu pobożności całej wspólnoty wiernych".

      

W Mszale nie ma nic o usuwaniu obrazów. Jeżeli uda mi się dotrzeć na poniedziałkowe spotkanie  - zapytam o to.

W przywołanym piątkowym wywiadzie architekt Wojciech Małecki powiedział:

"Moim zdaniem, ta oszczędna przestrzeń pozostawia miejsce na pojawienia się Boga. To, co zaproponowaliśmy, daje możliwość poszukiwań własnej z nim relacji. W chrześcijaństwie chodzi o osobową relację każdego człowieka z Bogiem, każdy ma własną drogę i każdemu trzeba zostawić prawo do oceny".

W wywiadzie ani razu nie pada słowo "wspólnota" - a przecież to wspólnocie, a nie zbiorowi indywidualnych jednostek - ma służyć liturgia. Religia rzymskokatolicka to religia wspólnoty opartej na miłości - do Boga i do siebie nawzajem, a nie takiej, w której przedstawiciel pewnej grupy deklaruje: "Niektórzy uważają, że tam nic nie ma. Według nas tam jest wszystko, czego potrzebuje wierzący".

Nie bez przyczyny modernizm wiąże się z totalitaryzmem. Nie bez przyczyny.

 




2 komentarze: