czwartek, 20 lutego 2014

o ciele raz jeszcze. Prozą.

"Postęp genetyki, transplantologii, chirurgii plastycznej, robotyki i automatyki przyczyniają się do dynamicznego rozwoju społeczeństwa postbilogicznego. Ani skóra, ani też ubranie nie są niezmiennymi granicami ludzkiego ciała" napisała Agnieszka Ogonowska w artykule "Ubiór jednostki jako przedmiot interpretacji i badań interdyscyplinarnych"[1].
Wszystko się zgadza, jeśli przyjmiemy, że skóra kiedykolwiek była granicą ludzkiego ciała. Gdyby tak było,  niepokryte skórą oko zawsze byłoby bezgraniczne. Granicą ciała jest ciało, a nie arbitralna kategoria wygenerowana przez umysł do jego opisu. Poszatkowaliśmy ciało na części i elementy - w sposób przydatny, ale fałszywy w samej istocie - ponieważ ciało jest całością. Czy ktoś jest w stanie wskazać, w którym miejscu kończy się mózg przechodzący w rdzeń kręgowy, który z kolei rozgałęzia się na żyłkowania nerwów? Gdzie kończy się oko, a zaczyna mózg? Ciało jest całością - jeśli w ogóle miałabym je do czegoś przyrównać, powiedziałabym, że jest czymś w rodzaju nieskończenie skomplikowanego narządu służącego przeżywaniu rzeczywistości, za pośrednictwem którego możemy dotrzeć do tego, co realne. Ciało - w przeciwieństwie do umysłu - nie potrafi kłamać (pomyśleć mogę wszystko, co mi się podoba, ale poczuć - już nie). Właśnie dlatego ciało jest detektorem prawdy. Jedynym, jaki posiadamy.

Ciało jest instancją, za której pośrednictwem docieramy do rzeczywistości. Ale jest czymś jeszcze.

Ciało ma granice - to że w epoce "postbiologicznej" z taką łatwością się je przekracza - nie znaczy, że nie istnieją.   Co więcej - ciało JEST granicą  - stoi na straży naszej miary - pozwala nam rozpoznać, co nam  służy, a co nie i w jakich ilościach. Ponieważ każdy ma własne ciało - ma także - zgodnie z twierdzeniem sofistów - własną miarę.Wspólne jest to, że miarę - choć inną dla każdego - posiadają wszyscy.
Właśnie dlatego, że mamy ciało, mamy swoją miarę - jeśli przekroczymy ją w jedzeniu - chorujemy na niestrawność, jeśli pracujemy za dużo - boli nas głowa, jeśli nadużyjemy alkoholu - mamy kaca. Ciało mówi nam, gdzie leży granica, której - by zachować siebie - nie należy przekraczać. 

Pozostając przy przyjętej wyżej metaforze można nazwać ciało narządem służącym do rozpoznawania i zachowania siebie. W nasze ciało wpisane są już nasze preferencje - jeśli nie tolerujemy alkoholu, nie zmusimy ciała do zmiany zdania*, tak jak nie musieliśmy uczyć go, jak się uśmiechać, ani przekonywać, żeby smakowała mu zupa pomidorowa (o ile nam smakuje). Nasze ciało już nas zna - wie o naszych "likes and dislikes" zanim my staniemy się ich świadomi. Dzięki ciału mamy szansę rozpoznać sami siebie.

W ciele zapisana jest tajemnica nas samych.

Dziś, z łatwością, którą zapewnia technologia, wpływamy na ciało nie tylko od zewnątrz, ale też od wewnątrz, przyjmując bardzo dużo środków, które modyfikują jego stan nie zgodnie z potrzebą, ale z naszym doraźnym widzimisię - środki przeciwbólowe, środki zapobiegające zimnym dłoniom, środki usuwające nadmiar wody z organizmu czy skutki uboczne innych środków.
Jeśli  ciało jest naszym jedynym pośrednikiem w kontakcie z rzeczywistością (tą wewnętrzną i zewnętrzną) - a my  modyfikujemy sygnały, jakie z niego płyną …momentami uśmierzając sam fakt posiadania ciała 

to w konsekwencji stajemy się coraz bardziej odporni na prawdę i nieprzejrzyści dla siebie samych (o innych nie wspominając).

Tracimy też zdolność wyboru - bo jak wybierać pozbawiwszy się dostępu do wiedzy o własnych preferencjach, o "likes and dislikes?". 

Ciało, zabetonowane od wewnątrz pseudolekami, zobojętnieje. A wraz z nim - my. 

Ameba ucieka od kropli kwasu wpuszczonej do zbiornika w którym się znajduje. Łatwo przewidzieć, co stanie się z amebą, która straci umiejętność rozróżniania pomiędzy kwasem a wodą. Choć niedostrzegana-  różnica pomiędzy tym, co szkodliwe i nieszkodliwe - będzie istnieć nadal. Na szczęście albo na zgubę wszystkich ameb uniwersum.






[1] Por. „Komunikacja wizualna” pod red. P. Francuza, Warszawa 2012, s.240
* Oczywiście możemy je tak otępić, ze przestanie się buntować

poniedziałek, 10 lutego 2014

anatomia znaczeń

język symboli jest językiem ciała, przemawia bezpośrednio do niego
właśnie dlatego jest uniwersalny
bez względu na kulturę
woda zawsze
związana będzie z tym, co oczyszcza
(symbol wyraża związek istotowy - to odróżnia go od alegorii)

dopóki więc mamy ciało, dopóty mamy odniesienie do tego, co absolutne
bądź - co najmniej - intersubiektywne

kiedy słyszę w radiu reklamy
środków uśmierzających bądź modyfikujących
wszelkie sygnały płynące z ciała
jak zimne dłonie, ból głowy, popęd seksualny
oraz środków, które zalecane są ze względu na skutki uboczne tych pierwszych

a które prawdopodobnie również
mają skutki uboczne
(antidotum na nie
poznamy niezawodnie w kolejnej reklamie)
 
ciągle nasuwa mi się myśl, 
że dziś nic nie jest bardziej kruche niż rzeczywistość