wtorek, 2 grudnia 2014

Prayer in E

nie zawarłam z Bogiem umowy
nie szantażuję Go dobrymi uczynkami
nie oczekuję, żeby spalił moich nieprzyjaciół,
a mnie wreszcie zbawił albo przynajmniej stąd zabrał,
zamierzam zostać do końca
i myślę, że interesowność – jeśli ją żywisz względem życia wiecznego - niczym nie różni się od tej skierowanej ku sprawom  doczesnym, uwłaczając zarówno Bogu, jak tobie   

i nie mam do Niego pretensji, że nie napisał do mnie listu i że świat się rozpada i że Hitler, i że Stalin, i austriackie piwnice,  i maltretowane dzieci, i dręczone zwierzęta, i żywe karpie w Carrefourze na Święta i na bilbordzie wprost przed moim oknem, i że dzieci ze świetlicy środowiskowej, które przychodzą na zajęcia do Willi Caro, w obliczu lśniących i migoczących  żyrandoli w sali konferencyjnej  już nie potrafią beztrosko się nimi cieszyć,  tylko się martwią, że tyle prądu schodzi i mówią: „może byśmy tak zgasili to światło proszę pani, to na pewno dużo kosztuje…” 

i nie mam do Boga żalu - raczej wręcz przeciwnie,
bo biedny ten Bóg i nieskończony w swoim miłosierdziu, 
skoro pozwala się obciążać wszystkim, za co nikt oprócz nas samych nie ponosi odpowiedzialności
 
to nie Bóg uruchomił Auschwitz 

dlatego nie pytam fałszywie i patetycznie „gdzie On jest/był, kiedy…?!” – tylko myślę o tym, gdzie ja  jestem i byłam, co robię i co mogłabym zrobić
i nie szukam usprawiedliwienia w Jego milczeniu, 
bo ono w żaden sposób nie wpływa
na moją zdolność odróżniania tego, co dobre od tego, co złe
i dokonywania pomiędzy nimi wyboru

być może aby człowiek dorósł Ojciec musi być nieobecny albo przynajmniej bezsilny  

nie rzucaj w Boga kamieniem, chociaż bez wątpienia to zniesie
lepiej zrób z jego pomocą coś pożytecznego
albo po prostu odłóż tam, skąd  wziąłeś
może to właśnie 
jest teraz
najbardziej wskazane  

If pomiędzy



Jeżeli mając do wyboru stronę lewą i prawą
widzisz, że każda z nich
jest równie niewłaściwa
wybór polega być może na tym,
by nie wybierać żadnej
i iść prosto przed siebie

Pomiędzy prawą i lewą
otwiera się przestrzeń
wolna od opisu

środa, 12 listopada 2014

dream on (albo koniec ery konstantyńskiej)

marzy mi się
bóg tak ubogi,
że nie rozporządza
ani rajem
ani nawet piekłem

który nie będzie chciał mnie przekupić
albo zastraszyć

bóg po którego stronie
opowiadasz się
nie dlatego, że
czy ze względu na
ale
pomimo, że
nie ma ci nic do
zaoferowania

poza samym sobą


poniedziałek, 1 września 2014

guennol lioness

uda ma potężne
idzie
napięciem mięśni
rozgarniając przestrzeń

kośćmi z ziemi
oddechem w niebie
niewidzialna

w pióropuszu chmur

more

wtorek, 26 sierpnia 2014

niedziela, 6 lipca 2014

smutny autobus i niezawodni

smutny autobus to historia, która narodziła się w sformatowanych przez bezwzględną, neoliberalną narrację umysłach panów z K2.
Grzegorz Sroczyński w dobrym skądinąd tekście Autobus nazistowski pisze, że "(...) w filmiku nie ma nic, co nie ucieszyłoby Goebbelsa".  Jednak nazwanie autobusu "nazistowskim" to zatrzymanie się w pół drogi. Do pojęcia "nazizm" nie da się sprowadzić kategorii, jaką jest "zło".  Naziści nie mają na zło monopolu, to nie oni jako pierwsi sławili ideał bezwzględności, tak jak litość i współczucie nie są cnotami wyłącznie dla chrześcijan. Ponieważ jednak GW, której dziennikarzem jest Sroczyński, skręca na lewo - mamy autobus "nazistowski" -

gdyby o autobusie pisał jakiś autor wierzący

 (choć niekoniecznie prawicowy - bo przecież prawica to republikanie, którym z neoliberalizmem po drodze - co może tłumaczyć, dlaczego w deklarujących przywiązanie do tradycji i wartości chrześcijańskich Frondzie i innych Do Rzeczach o smutnym autobusie nic nie znalazłam), 

pewnie mielibyśmy autobus "anty-chrześcijański".

Wykraczając poza prawicowo-lewicową dychotomię, która, choć czytelna, równocześnie odwraca uwagę od istoty problemu, można powiedzieć, że smutny autobus jest produktem płaskiej świadomości odciętej od emocji i przeżywania. I dlatego jest groźny - promując bezwzględność i nieuleganie współczuciu promuje to, co nie-ludzkie. Smutny autobus to narracja prawdziwie totalitarna. 

Co więcej - w ostatnim czasie - to nie jedyna polska kampania społeczna (?), w której bezwzględne, neoliberalno - efektywnościowe podejście dochodzi do głosu. 

Właśnie "niezawodność, efektywność, dyspozycyjność i to, że nie możemy pozwolić sobie nawet na chwilę przestoju - a chorują cieniasy" -to wiodące argumenty, jakie w kampanii promującej szczepienia przeciw grypie,  dochodzą do głosu.  Kampania "Grypoodporni zawsze niezawodni" prowadzona była  w 2 połowie 2013 roku przez Instytut Oświaty Zdrowotnej Fundacji Haliny Osińskiej oraz Polskie Towarzystwo Oświaty Zdrowotnej pod honorowym patronatem Ministerstwa Zdrowia.




Na ulotkę z Grypoodpornymi natknęłam się czekając w kolejce u lekarza trawiona gorączką, dreszczami i  bólem głowy (btw - to było przeziębienie, a nie grypa) i czytając dymek obok pełnego wigoru blondwłosego chłopca z wzniesioną pięścią, który prezentując mi podeszwę swego buta deklarował, że "chorują cieniasy" - poczułam się nieswojo. Parafrazując Sroczyńskiego - Goebbels nie wymyśliłby tego lepiej.


I znów - jak w przypadku smutnego autobusu - cel słuszny, sposób realizacji (i argumentacji) budzący wątpliwości. 


 Grypoodporna rodzinka (a właściwie motywacje i przekonania jej twórców - zastanawiam się tylko, na ile uświadomione) powinna doczekać się pogłębionej, socjologicznej analizy, bo lansowany przez nią model to

spełnienie snów patriarchalnego, neoliberalnego ekonomisty.

Poznajcie:


Tatę, którego mocno zarysowana szczęka ewidentnie nawiązuje do amerykańskiego modelu gospodarki -  jest przecież "pracodawcą" -  nie może pozwolić sobie na chwilę przestoju.  Na myśl o byciu jego pracownikiem cierpnie mi skóra (a myśl o byciu pracodawcą w jego stylu również mi nie odpowiada)





Mamę, która choć określa się jako "kobieta nowoczesna" wśród wymienianych jedna za drugą aktywności: "dom, przyjaciółki, fitness, joga" nie wspomina jednak o pracy zawodowej

   


Dziadka, który deklarując, że "ma więcej lat niż myślisz", czerpie satysfakcję nie ze swojego wieku, ale z tego, że udaje mu się ten wiek ukryć. Chcąc być "dyspozycyjny i zawsze niezawodny"  przypomina smutny autobus, który takie za wszelką cenę marzył o przydatności - a tragedią jest, że w świecie Grypoodpornych przydatność jest zdefiniowana wyłącznie poprzez bycie "niezawodnym" i wiecznie aktywnym. I dlatego na dłuższą metę dziadek - podobnie jak autobus - nie ma szans. Może dziadka - tak jak autobus -uratuje Milion You. (I wcale nie chodzi o to, żeby dziadka zamienić w eksponat, ale żeby skorzystać nie z jego nadwyrężonej aktywności, ale z przewagi, jaką daje mu wiek -z jego wiedzy, pamięci, rozumienia...)






Babcię, która całkiem inaczej, niż przepełniony  prawdziwie "męskim" wigorem dziadek - jest "wiekowa i sercowa" - i z tego powodu "m u s i dbać nie t y l k o o wnuki, ale i swoje zdrowie, bo ma je słabe". Następstwo logiczne tego rozumowania jest powalające - o zdrowie należy dbać tylko wtedy, gdy "szwankuje", a jeśli dopisuje - sens istnienia Babci sprawdza się do troski o wnuki... gorzej, gdyby wnuków nie było -wtedy,  przyjmując optykę produktywności - wcale nie wiadomo, czy podtrzymywanie "wiekowej i sercowej" Babci w grypoodporności byłoby uzasadnione...




O Synku  - blondynku z wykopem, który podobnie jak jego Mama reprezentuje obsesję aktywności - już było, a Córka - co również symptomatyczne (dla neoliberalnego patriarchatu) - na ulotce nie mówi nic. Zresztą może to i lepiej...






 
Grypoodporni to idealni konsumenci nowego, wspaniałego świata turbo-kapitalizmu.  Ciągle aktywni, pod presją tego, że "musi się dziać" - a więc sięgający po coraz to nowe formy rozrywki, a przy tym owładnięci potrzebą "bycia przydatnym", ciągle dyspozycyjni, ciągle efektywni i coraz mniej przypominający ludzi...

...bo ludzie, którzy chcą być zawsze niezawodni, w wieku lat trzydziestu zaczynają się zmagać z syndromem wypalenia - dziwne, że organizatorzy kampanii z Instytutu Oświaty Zdrowotnej o nim nie słyszeli.

Zamiast zakończenia

fragment  Tao te ching:

Stokroć lepiej powstrzymać się niż lgnąć
Do wszystkiego, czego się pragnie. 
Działaj, bądź energiczny i zaradny, 
Ale nie za długo. 
Nie będziesz panem swojego domu, 
Jeśli zbyt wiele  w nim nagromadzisz.
Bogactwo, siła i pycha
Ściągają własne fatum.
Kiedy sukces i sława przyjdą do ciebie, 
Ukryj się w cieniu. 
Taki jest sens Drogi.
(Lao Tsy, Tao te king, Poemat 9, w przekładzie Michała Fostowicza - Zahorskiego)


i fragment  Ewangelii: 
(...) Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi  niż one? (...) A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich.(...)Nie troszczcie się więc i nie mówcie: Co będziemy jeść? co będziemy pić? czym się będziemy przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o Królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.
(Mt, 6;25-34)





Nie jestem niezawodna. Nie zawsze jestem wysoce produktywna. I dobrze mi z tym. Co nie znaczy, że nie zaszczepię się przeciwko grypie.