po lekturze tekstu Wiktora Daniłowicza opublikowanego w portalu Rzeczpospolitej Poznać związek między kurą a rosołem
Zabijanie zwierząt i traktowanie tego jak "rozgrywki" ma być symptomem zdrowia, siły i normalności?! I bycia świadomym obywatelem? Czego świadomym przepraszam? Bo chyba nie tego, że polowanie to dla zwierząt to nie zabawa, ale cierpienie i śmierć?
Argumenty, styl i fanfaronada jak u przedwojennego myśliwca z klasy uprzywilejowanej, absolutnie przekonanego o własnej wartości i racjach. Właściwie dziwi mnie, dlaczego w tekście nie pada zdanie, że zwierzęta powinny się cieszyć, że dany im jest udział w tej szlachetnej "rozgrywce", jaką jest polowanie.
Nie mam nadziei, że przywołanie jakichkolwiek argumentów z zakresu psychologii odnośnie niszczącego wpływu, jaki ma uczestnictwo w przemocy - bo tym jest polowanie - na umysł dziecka cokolwiek tu zdziała. Co więcej klasyczny argument wyprowadzony przez Kanta, który potępiał okrucieństwo wobec zwierząt jako prowadzące do okrucieństwa wobec innych ludzi autor wydaje się odwracać - uczmy dzieci polowania, łatwiej będą zabijać "wrogów Ojczyzny".
Tylko czy Ojczyzna naprawdę potrzebuje bezdusznych morderców, którzy potrafią zabijać bez zmrużenia oka i drgnięcia sumienia?
Reasumując - autor, jak wielu przed nim, myli się agresję i zdolność do zadawania przemocy z prawdziwą siłą, która uciekać się do przemocy nie potrzebuje. I potrafi odróżnić dobro od zła. A zabijanie to zło. Jeśli autor tego nie wie, to współczuję.
W XXI wieku, w Polsce, takie rzeczy tylko w Rzeczpospolitej - wiodącym krajowym dzienniku. Redakcjo - gratuluję.
I zaczynam się bać.
Zabijanie zwierząt i traktowanie tego jak "rozgrywki" ma być symptomem zdrowia, siły i normalności?! I bycia świadomym obywatelem? Czego świadomym przepraszam? Bo chyba nie tego, że polowanie to dla zwierząt to nie zabawa, ale cierpienie i śmierć?
Argumenty, styl i fanfaronada jak u przedwojennego myśliwca z klasy uprzywilejowanej, absolutnie przekonanego o własnej wartości i racjach. Właściwie dziwi mnie, dlaczego w tekście nie pada zdanie, że zwierzęta powinny się cieszyć, że dany im jest udział w tej szlachetnej "rozgrywce", jaką jest polowanie.
Nie mam nadziei, że przywołanie jakichkolwiek argumentów z zakresu psychologii odnośnie niszczącego wpływu, jaki ma uczestnictwo w przemocy - bo tym jest polowanie - na umysł dziecka cokolwiek tu zdziała. Co więcej klasyczny argument wyprowadzony przez Kanta, który potępiał okrucieństwo wobec zwierząt jako prowadzące do okrucieństwa wobec innych ludzi autor wydaje się odwracać - uczmy dzieci polowania, łatwiej będą zabijać "wrogów Ojczyzny".
Tylko czy Ojczyzna naprawdę potrzebuje bezdusznych morderców, którzy potrafią zabijać bez zmrużenia oka i drgnięcia sumienia?
Reasumując - autor, jak wielu przed nim, myli się agresję i zdolność do zadawania przemocy z prawdziwą siłą, która uciekać się do przemocy nie potrzebuje. I potrafi odróżnić dobro od zła. A zabijanie to zło. Jeśli autor tego nie wie, to współczuję.
W XXI wieku, w Polsce, takie rzeczy tylko w Rzeczpospolitej - wiodącym krajowym dzienniku. Redakcjo - gratuluję.
I zaczynam się bać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz