Dramat Ch. i M. M. (przy przyjęciu bądź zawieszeniu wiadomych założeń)
On pragnął zostać ukrzyżowany, ostatecznie po to zstąpił na Ziemię. A Ona? Cóż, musiała się z tym po prostu pogodzić - pozostało jej rozpaczliwe przylgnięcie do krzyża w bocznej kaplicy poznańskiej fary. Może od tego momentu miłość zaczyna splatać się z bezsilnością: "kocham Cię, ale to niczego nie zmienia" i staje się jałową adoracją. Symptomatyczne, że właśnie średniowiecze, epoka osadzona w paradygmacie Ewangelii jak klejnot, wydało ideał miłości dworskiej, której istotą było niespełnienie. Pod krzyżem Śmierć okazuje się potężniejsza od miłości, a ta ostatnia traci swoją moc - moc transformacji, dzięki której wszystko jest możliwe. Bo przecież mógł zrezygnować - zrezygnować z cierpienia i wszystkich na rzecz tej Jedynej. Nie odważył się i dlatego Królestwo nie zatryumfowało.
Hierarchia miłości: 1.Godfather 2.Ludzie. M jest ludź. Jakby się odważył byłoby po temacie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńeh, ten chorzowski patriarchalizm
OdpowiedzUsuńPowiedzieć Bóg to jeszcze nic nie powiedzieć
ale jeśli przyjmiemy, że Bóg jest Miłością, to ukrzyżowanie staje się w jej obliczu niepotrzebnym gestem