nie zawarłam z Bogiem umowy
nie szantażuję Go dobrymi uczynkami
nie oczekuję, żeby spalił moich nieprzyjaciół,
a mnie wreszcie zbawił albo przynajmniej stąd zabrał,
zamierzam zostać do końca
i myślę, że interesowność – jeśli ją żywisz względem życia
wiecznego - niczym nie różni się od tej skierowanej ku sprawom doczesnym, uwłaczając zarówno Bogu, jak tobie
i nie mam do Niego pretensji, że nie napisał do mnie listu i
że świat się rozpada i że Hitler, i że Stalin, i austriackie piwnice, i maltretowane dzieci, i dręczone zwierzęta, i
żywe karpie w Carrefourze na Święta i na bilbordzie wprost przed moim oknem, i że dzieci ze świetlicy środowiskowej,
które przychodzą na zajęcia do Willi Caro, w obliczu lśniących i migoczących żyrandoli w sali konferencyjnej już nie potrafią beztrosko się nimi cieszyć, tylko się martwią, że tyle prądu schodzi i mówią: „może byśmy tak zgasili to światło proszę pani, to na pewno dużo kosztuje…”
i nie mam do Boga żalu - raczej wręcz przeciwnie,
bo biedny ten Bóg i
nieskończony w swoim miłosierdziu,
skoro pozwala się obciążać wszystkim, za co nikt oprócz nas samych nie ponosi odpowiedzialności
to nie Bóg uruchomił Auschwitz
dlatego nie pytam fałszywie i patetycznie „gdzie On jest/był,
kiedy…?!” – tylko myślę o tym, gdzie ja jestem
i byłam, co robię i co mogłabym zrobić
i nie szukam usprawiedliwienia w Jego milczeniu,
bo ono w
żaden sposób nie wpływa
na moją zdolność odróżniania tego, co dobre od tego, co złe
i dokonywania pomiędzy nimi wyboru
być może aby człowiek dorósł Ojciec musi być nieobecny albo
przynajmniej bezsilny
nie rzucaj w Boga kamieniem, chociaż bez wątpienia to
zniesie
lepiej zrób z jego pomocą coś pożytecznego
albo po prostu odłóż tam, skąd wziąłeś
może to właśnie
jest teraz
najbardziej wskazane
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz