Jak to jest,
że w konferencji zorganizowanej
przez Instytut Badań Literackich PAN w dniach 12-14 marca 2014 roku „Zwierzęta
i ich ludzie. Zmierzch antropocentrycznego paradygmatu?” -
tej samej, która wywołała falę histerycznych komentarzy
środowisk konserwatywnych (por. np. artykuł Frondy „Gender to pryszcz…”[1])–
wzięła udział pani dr hab. Monika
Bakke, która nie ma żadnych oporów, by zwierzęta wykorzystywane przez artystów
określać w swoim artykule poświęconym bio-artowi mianem „żywych obiektów”[2]?
I nikomu nie wydało się to niestosowne?
W związku z powyższym ci
przedstawiciele prawicy, którym sen z powiek spędza będące domniemaną
konsekwencją „animal studies” zrównanie praw zwierząt z prawami ludzi, powinni odetchnąć.
Jeżeli w ramach jednej konferencji
1) prezentowane są – niejako równorzędnie
- referaty pani dr hab. Moniki Bakke, która swoim naukowym autorytetem
sankcjonuje wykorzystanie zwierząt („żywych obiektów”) przez artystów oraz pani dr
hab. Izabeli Kowalczyk, która w abstrakcie
do swojego wystąpienia: „Pułapki posthumanizmu – w kontekście użycia zwierząt
przez sztukę” pisze, że podejmuje w nim namysł nad „(…) etycznym wymiarem
samego eksponowania zwierząt czy zwierzęcia” i kwestią szowinizmu gatunkowego
artystów[3];
2) w abstrakcie wystąpienia poświęconego
używaniu zwierząt przez artystów „Wykorzystywane, sentymentalizowane,
gloryfikowane? - artyści i ich zwierzęta na Ars Electronica” pani Moniki
Jankowskiej brak jest jednoznacznej kwalifikacji moralnej takich działań - całkiem inaczej niż w dyskursie
dotyczącym hodowli przemysłowej, gdzie wykorzystywanie zwierząt przyrównuje się
wprost do Holokaustu – pani Jankowska pisze o „pewnym niebezpieczeństwie”[4],
same projekty artystyczne określając jako „(…) niezwykle intrygujące i, co
gorsza efektowne”[5].
Sformułowanie „co gorsza” wydaje się niewystarczające, szczególnie, że w
przywołanym abstrakcie kwestia funkcjonowania zwierząt w przestrzeniach
galeryjnych rodzi pytanie autorki o „jak?” , a nie o to, „czy w ogóle”, zaś o
tym, by je po prostu uniemożliwić nie ma ani słowa;
3) w żadnym z 50 abstraktów referatów,
jakie zostały wygłoszone, nie zostaje podjęta kwestia,
czy realna troska o dobro zwierząt
wymaga ich „upodmiotawiania” czy traktowania jako „współuczestników kultury”.
Tylko pani Jankowska nawiązuje do baudrillardowskiej tezy o ludzkim pragnieniu
unicestwienia w zwierzętach ich zwierzęcości[6]
to uzasadniona wydaje się teza, że nie istnieje
jednoznaczne przełożenie pomiędzy „animal studies”
a realną troską o los zwierząt.
„Animal studies” nie stanowią per
se wyrazu troski o los zwierząt – równie dobrze mogą być nową formą ich
eksploatowania, w której znów bracia mniejsi stają się przedmiotem (a nie
podmiotem) dowolnie kształtowanej przez człowieka na ich temat narracji. Bo
przecież same zwierzęta, z racji oczywistych – w marcowej konferencji udziału
wziąć nie mogły. Z tych samych względów nie mogą „współuczestniczyć” w kulturze
ludzkiej. Właśnie hasła „upodmiotowienie zwierząt”, „współuczestnictwo zwierząt
w kulturze”, którymi określano jeden z paneli dyskusyjnych, wskazują na to, że
do antropocentrycznego zmierzchu, o który organizatorzy zapytują w tytule
konferencji, jeszcze daleko.
Gdy przyjąć perspektywę hermeneutyczną
trudno uniknąć pytania o antropocentryczny horyzont „animal studies”,
zakamuflowany pod hasłem jego przekraczania. Praktycznym przedmiotem badań „animal studies” nie są bowiem
zwierzęta, ale wyobrażenia i narracje, jakie na temat zwierząt funkcjonują w
obrębie kultury ludzkiej. Zatem „animal studies” to nadal „human studies”. Właśnie
dlatego organizatorem konferencji „Zwierzęta i ich ludzie. Zmierzch
antropocentrycznego paradygmatu?” był Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, a nie np. Instytut
Zoologii, Katedra Etyki czy Wydział Prawa (nie dlatego, że te 3 ostatnie nie są "ludzkie" ale dlatego, że nie udają czegoś więcej niż to, czym faktycznie są).
I chyba jest trochę tak – i refleksja ta nasuwa się po
analizie owych 50 abstraktów, w których przeważały tematy nawiązujące do
różnych ujęć zwierząt w obszarze literatury – że tyle właśnie „animal studies”
mają wspólnego z troską o zwierzęta, ile literatura z zoologią, etyką i prawem.
I tylko „żywych obiektów” żal.
[1] http://www.fronda.pl/a/gender-to-pryszcz-zwierzeta-i-ich-ludzie,34207.html
[2] Por. M.
Bakke, „Bio art – sztuka in vivo i in vitro” http://www.obieg.pl/teksty/4408
[3] http://animalstudies.ibl.waw.pl/pl/o-projekcie/konferencje/abstrakty/abstrakty-od-k-do-z
[4] http://animalstudies.ibl.waw.pl/pl/o-projekcie/konferencje/abstrakty/abstrakty-od-a-do-j
[5]
http://animalstudies.ibl.waw.pl/pl/o-projekcie/konferencje/abstrakty/abstrakty-od-a-do-j
Poniżej cały tekst abstraktu pani Jankowskiej: Wykorzystywane, sentymentalizowane,
gloryfikowane? - artyści i ich zwierzęta na Ars Electronica.
Autorka podejmie próbę prześledzenia projektów artystyczno-badawczych z udziałem zwierząt nagradzanych i wyróżnianych na Festiwalu Ars Electronica. Kierując uwagę na kwestie artystyczne i etyczne, postawione zostaną pytania o rolę jaką zwierzęta odgrywają w sztuce współczesnej, w tym również o sposób w jaki funkcjonują one w galeryjnych przestrzeniach.
Nagradzane i eksponowane na wystawach prace, m.in. Ken'a Rinaldo, Art Orienté Objet, Agnes Meyer-Brandis czy Koen'a Vanmechelen'a, których bohaterami są zwierzęta, prezentują różne aspekty artystycznych wyborów i poruszanych problemów, począwszy od odkrywania prawd o zwierzętach, poszukiwania relacji z nimi aż do nadawania im całkowicie nowych ról. Tkwi w tym jednak pewne niebezpieczeństwo, które mieści się gdzieś pomiędzy tym, co J. Baudrillard widział jako ludzkie pragnienie unicestwienia w zwierzętach ich zwierzęcości "wraz z ich zasadą niejednoznaczności" a tym co podkreśla Gary L. Francione, że zwierzęta (tak samo jak ludzie) nie są rzeczami i nie mogą należeć do dóbr posiadanych przez kogokolwiek, co w praktyce oznacza "zakaz wykorzystywania ich do cudzych celów" (Probucka:2013). O ile więc projekty wymienionych artystów, są niezwykle intrygujące i, co gorsza efektowne, to widać w nich również pewne "pęknięcia" i niedopowiedzenia, które rodzą pytania o naturę projektów, szczególnie zaś miejsce, jakie zajmują w nich zwierzęta (lub może jakie zostało dla nich przygotowane przez artystę). Drugą ważną kwestią jest w jaki sposób zwierzęta "mogą" funkcjonować w przestrzeni galerii i ekspozycji, i w jaki sposób faktycznie się to odbywa. Nie wspominają o tym autorzy książki Rethinking Curating. Art after New Media Beryl Graham i Sarah Cook (2010), a przecież kwestia organizacji i opieki nad zwierzętami podczas wystaw, jak i kontynuacja ich życia "po" wystawie wymagają wiedzy, doświadczenia i empatii, które wychodzą daleko poza dotąd znane praktyki kuratorskie i wystawiennicze, daleko poza relacje jakie do tej pory w obszarze sztuki człowiek ustanawiał z drugim człowiekiem, lub sobą i przedmiotami.
Pytanie o to, czy zwierzęta w sztuce stają się "medium", obiektem sztuki, czy też celem ludzkich dociekań i środkiem do rozwiązywania ich problemów pozostawia autorka referatu otwarte...
Autorka podejmie próbę prześledzenia projektów artystyczno-badawczych z udziałem zwierząt nagradzanych i wyróżnianych na Festiwalu Ars Electronica. Kierując uwagę na kwestie artystyczne i etyczne, postawione zostaną pytania o rolę jaką zwierzęta odgrywają w sztuce współczesnej, w tym również o sposób w jaki funkcjonują one w galeryjnych przestrzeniach.
Nagradzane i eksponowane na wystawach prace, m.in. Ken'a Rinaldo, Art Orienté Objet, Agnes Meyer-Brandis czy Koen'a Vanmechelen'a, których bohaterami są zwierzęta, prezentują różne aspekty artystycznych wyborów i poruszanych problemów, począwszy od odkrywania prawd o zwierzętach, poszukiwania relacji z nimi aż do nadawania im całkowicie nowych ról. Tkwi w tym jednak pewne niebezpieczeństwo, które mieści się gdzieś pomiędzy tym, co J. Baudrillard widział jako ludzkie pragnienie unicestwienia w zwierzętach ich zwierzęcości "wraz z ich zasadą niejednoznaczności" a tym co podkreśla Gary L. Francione, że zwierzęta (tak samo jak ludzie) nie są rzeczami i nie mogą należeć do dóbr posiadanych przez kogokolwiek, co w praktyce oznacza "zakaz wykorzystywania ich do cudzych celów" (Probucka:2013). O ile więc projekty wymienionych artystów, są niezwykle intrygujące i, co gorsza efektowne, to widać w nich również pewne "pęknięcia" i niedopowiedzenia, które rodzą pytania o naturę projektów, szczególnie zaś miejsce, jakie zajmują w nich zwierzęta (lub może jakie zostało dla nich przygotowane przez artystę). Drugą ważną kwestią jest w jaki sposób zwierzęta "mogą" funkcjonować w przestrzeni galerii i ekspozycji, i w jaki sposób faktycznie się to odbywa. Nie wspominają o tym autorzy książki Rethinking Curating. Art after New Media Beryl Graham i Sarah Cook (2010), a przecież kwestia organizacji i opieki nad zwierzętami podczas wystaw, jak i kontynuacja ich życia "po" wystawie wymagają wiedzy, doświadczenia i empatii, które wychodzą daleko poza dotąd znane praktyki kuratorskie i wystawiennicze, daleko poza relacje jakie do tej pory w obszarze sztuki człowiek ustanawiał z drugim człowiekiem, lub sobą i przedmiotami.
Pytanie o to, czy zwierzęta w sztuce stają się "medium", obiektem sztuki, czy też celem ludzkich dociekań i środkiem do rozwiązywania ich problemów pozostawia autorka referatu otwarte...
[6] http://animalstudies.ibl.waw.pl/pl/o-projekcie/konferencje/abstrakty/abstrakty-od-a-do-j
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz