piątek, 13 listopada 2020

Miłość jest większa niż prawo

 Na stronie Teologii Politycznej przeczytałam artykuł Pawła Grada "Nierozstrzygalny spór o oczywiste wartości". Nie zgadzam się z jego zasadniczą tezą, ale oddaję mu szacunek, bo miał odwagę przyznać, że ochrona życia nienarodzonych przez wymuszanie na społeczeństwie zakazu prawnego jest niczym innym jak przemocą.

Pisze on: "Ów spór o aborcję jest bowiem klasycznym przykładem nowoczesnego, nierozstrzygalnego sporu moralnego. Spór nierozstrzygalny zamienia się w konflikt rozstrzygalny jedynie środkami przymusu i siły, którego przemocowa natura jest tylko dlatego niejawna, że jako uczestnicy <nowoczesnej debaty publicznej> wolimy myśleć o sobie jako uczestnikach sporu albo dyskusji, a nie wojny". 
 
Co do przemocy - zgadzmmy się. Co do tego, że spór jest nierozwiązywalny - już nie.
 
Postulat ochrony życia nienarodzonych i najsłabszych jest starszy niż nowoczesność. 
I to nie ten spór jest nierozwiązywalny, ale nowoczesny, czyli MODERNISTYCZNY sposób ujęcia tego sporu czyni go nierozwiązywalnym.  Sposób ujęcia go poprzez odwołanie się do kategorii praw człowieka. 
 
Powtórzmy: To nowoczesne ujęcie tego sporu czyni go nierozwiązywalnym. Ponieważ przedstawia konieczność ochrony życia nienarodzonych w kategoriach praw - a to jest myślenie, które przejęliśmy w spadku po Oświeceniu - a więc samym źródle tego sekularyzmu, który ze smutkiem konstatuje Paweł Grad. 
 
Nie jesteście w stanie zatrzymać sekularyzmu, stosując narzędzia systemu, paradygmatu, który właśnie do niczego innego niż sekularyzm nie doprowadził. Kiedy się to stało? Kiedy zamiast o świętości życia, zaczęliśmy mówić o prawie do życia. 
 
Nic tylko słyszę w koło o prawach. Wszyscy mają prawo do wszystkiego. Dzieci do bezstresowego wychowania, kobiety do samorealizcji, dzieci nienarodzone do tego, żeby się "przynajmniej urodzić", zwolennicy zaostrzenia prawa aborcyjnego uważają, że mają prawo do zmuszania kobiet do rodzenia - w imię praw dzieci, zwolennicy legalizacji aborcji uważają, że mają prawo zabijać dzieci nienarodzone w imię praw kobiet.

I potem czytam różne analizy - jaka to protestująca młodzież jest rozwydrzona i roszczeniowa, egoistyczna  - skupiona wyłącznie na sobie - a jakoś nikt nie zauważa, że kiedy mówimy o prawach nienarodzonych do tego, żeby przynajmniej się urodzić - albo o prawie matki do usunięcia ciąży - czyli o prawie do zabicia dziecka - wygrywamy jeden egoizm przeciwko drugiemu. 

OŚWIECENIOWE MYŚLENIE W KATEGORIACH PRAW JEST PUŁAPKĄ.

Bo przecież wprowadzające pojęcie praw Oświecenie właśnie w kategoriach egoizmu i naturalizmu widziało człowieka, odmawiając mu transcendencji. Przecież to nie gdzie indziej, ale w Oświeceniu rozpoczyna się sekularyzacja, odrzucenie Boga. Po co Bóg skoro człowiekowi wszystko się należy, do wszystkiego ma prawo, do życia, do narodzenia, do komfortu - wszystko jest prawem człowieka, a cała rzeczywistość ma leżeć u jego stóp. Pycha modernizmu jest nieskończona. 
 
Zastąpienie świętości życia pojęciem prawa do życia jest dagradacją, za którą idą kolejne - jak degradacja rodzicielstwa - świetnym przykładem jest tu list Pawła Ozdoby z Centrum Życia i Rodziny, który krzywdząco dla rodziców pisze: " tłum żąda, by życie dziecka przed narodzeniem zależało od widzimisię rodziców". Naprawdę o "widzimisię" tu chodzi? Ta chęć ochrony dziecka ze strony środowisk pro life  zaczyna się przekształcać w dokładnie tą samą tendencję, która w latach 60. XX w. zaowocowała antypedagogiką i kompletnym rozwydrzeniem dzieci - zdegradowaniem rodziców - na które teraz zaczyna narzekać minister Czarnek. Najprościej i skrótowo - źródłem tego wszystkiego jest oświeceniowe myślenie w KATEGORIACH PRAW. To jest miecz obosieczny, bo kiedy mówicie o prawie do życia, albo przynajmniej do urodzenia się - to z drugiej strony słychać - o prawie do wolności, o prawie do samorealizacji itd. Bo to nie spór o aborcję - jak chce Paweł Grad - jest nierozwiązywalny, ale oświeceniowe uznanie, że można go rozwiązać za pomocą odwoływania się do kategorii praw. To założenie jest oświeceniowe, modernistyczne.   


Drodzy  Pawle Milcarku, Tomaszu Rowiński i Piotrze Chrzanowski - zrozumiałam wreszcie czemu tak trudno nam się porozumieć - wy jesteście przedstawicielami chrześcijańskiego modernizmu. To, co ja nieumiejętnie i nieudolnie nazywam patriarchatem, ta bezwzględność, nieludzkość tego, że chcecie naprawiać świat przez nakazy i zakazy - że chcecie czynić dobro przez przemoc i na siłę - to jest modernizm, formalistyczne myślenie, które się ugruntowało w oświeceniowym, naturalistycznym widzeniu człowieka bez horyzontu transcendencji. Przecież właśnie o tym pisze w "Umyśle zamkniętym" Alan Bloom.
 
Chrystus nie był modernistą. Nie był nowoczesny. Jego przesłanie było aktualne zanim modernizm zafundował nam  "nierozstrzygalny spór moralny" o zakaz aborcji. Chrystus nie mówił o prawach, Chrystus mówił o tych, którzy są błogosławieni. 

Czy życie jest prawem? Czy mamy zagwarantowane prawo do życia? Przez Kogo poza Panem Bogiem (dla tych, którzy w Niego wierzą)? Co to w ogóle znaczy, że człowiek ma prawo żyć? A bakteria ma prawo żyć? A mój kot? A drzewo? WSZYSCY, KTÓRZY ŻYJĄ, MAJĄ PRAWO ŻYĆ. I kto w ogóle ma decydować, kto ma prawo żyć?

"Darmo otrzymaliście i darmo dawajcie"

Życie nie jest prawem. Jest darem.  I to darem, bezcennym.  O tym, czy byliśmy godni ten dar otrzymać - rozstrzygamy my sami, przez całe nasze bycie tutaj piłka jest w grze, a dowiemy się dopiero na końcu.   

Czy  można więc  bronić świętości życia - każdego życia - bo każde stworzenie żywe - od ameby po mamuta,  od dżdżownicy po dziecko - od Stwórcy pochodzi?  - za pomocą odwołania się do kategorii prawa, mówiąc że się nam ono należy? To może należy się nam też zbawienie? Kobiety muszą rodzić, najlepiej przed trzydziestką, Bóg musi zbawiać. Chrystus MUSI umrzeć i zmartwychwstać. Bo my mamy prawo do życia, my mamy prawo do życia wiecznego. Otóż nie. NIC SIĘ NAM NIE NALEŻY. Ani życie, ani życie wieczne.  Bo wszystko co mamy - darmo otrzymaliśmy. I wcale się nam nie należało. Otrzymaliśmy nie dlatego, że coś się nam należy czy że mamy prawo, ale przez miłość. Czasem nie w pełni dojrzałą, nie pełni rozwiniętą - ale zawsze przez miłość.

Życie nie jest prawem. Człowiek jest bytem przygodnym, a nie koniecznym. Dla osób wierzących koniecznym bytem jest Bóg. I nikt poza Nim. Dla niewierzących - wszyscy są równie przypadkowi. Cały wszechświat.  Nie musiało nas tu być. To że jesteśmy - to cud. To, że jesteśmy jest darem. Czasem bardzo trudnym cudem i darem - który trudno ofiarować i trudno przyjąć. Bo życie to nie prawo, ale OGROMNA ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Za siebie i za innych. Za życie - nasze i to, które nas otacza. Za wszystkie przejawy tego życia.

Jak więc chronić życie? Przez pojęcie prawa?

To miłość, nie prawo, zwycięża śmierć. I wszyscy, którzy czytali Pieśń nad Pieśniami o tym wiedzą. 
 
Tylko miłością i przez miłość przezwyciężymy cywilizację śmierci. Bo zwyciężymy ją tylko wtedy, kiedy nauczymy się kochać ludzi - wszystkich. I kiedy przestaniemy innymi pogardzać.

Prawo nie ma żadnej władzy, żadnej mocy. Moc jest po stronie miłości. Zacznijcie tworzyć prawo w oparciu o miłość. Nie o przemoc.


Prawo, które staje się przemocą, przestaje być prawem, a staje się gwałtem.  Wymuszanie dobra przemocą  nie jest z istoty chrześcijańskie. Chrystus powiedział do Piotra: "schowaj miecz". Chrystus dał się zabić. Rozumiecie co to znaczy? - nie tworzył prawa, które zbawi wszystkich, tylko sam oddał się za zbawienie. Dał się zabić. Jeśli chcecie naprawdę chronić życie nienarodzone, zwolennicy zakazu aborcji, idźcie do kobiety, która chce dokonać aborcji, i powiedzcie - "zabij, proszę, mnie, zamiast tego dziecka". Dziecko nienarodzone jest niewinne. A my, dorośli, silni, świadomi - jesteśmy winni tego, że nie zrobiliśmy wszystkiego, co można było, żeby uszanować macierzyństwo, żeby kobiety chciały rodzić dzieci, żeby wszem i wobec głosić, że posiadanie dziecka jest czymś wspaniałym. Wszyscy jesteśmy winni. Ja też jestem winna, i wy też jesteście winni. I TRZEBA ZROBIĆ WSZYSTKO, ŻEBY TO NAPRAWIAĆ. Ale nie przemocą. 
 
I powiedziecie dalej tej kobiecie: "A jeśli oszczędzisz życie tego dziecka, zaopiekuję się nim po jego urodzeniu, zapewnię mu wszystko, czego będzie potrzebować, aby mogło stać się dobrym, odpowiedzialnym także za innych człowiekiem, ja - ja osobiście wezmę za to odpowiedzialność - konkretnie, indywidualnie, nie zrzucę tego obowiązku na domy dziecka, na bidule, na pracowników społecznych z marną pensją, ale ja zadbam o to, żeby dziecko nie padło ofiarą okrutników i zboczeńców. 
 
I mówicie dalej tej kobiecie: "A jeśli zdecydujesz się wychować dziecko - będę cię wspierać, wspomagać tak, jak tylko będę potrafić, żeby danie życia twojemu dziecku nie oznaczało dla ciebie utraty własnego życia, szansy na życie godne i pełne".
 
Wtedy dopiero możecie powiedzieć, że jesteście za życiem nienarodzonych. Teraz nie jesteście za niczym innym jak tylko za przemocą.

 

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz