wtorek, 2 listopada 2010

Początek

Niewolnikiem atrybutów stajesz się wtedy, gdy rzecz przestaje być funkcją, narzędziem, a zyskuje autonomię - ważność - sama przez siebie. Wtedy zaczyna się bałwochwalstwo. Ciekawe, że wiele religijnych kryzysów/przełomów wyrosło właśnie ze sprzeciwu wobec postępującej atrybutyzacji - spór ikonoklastów z ikonodulami, nagie kościoły protestantyzmu, awantura o cielca.

Kiedy rzecz jest sobą, jest tylko narzędziem - jak znak - nie odnosi do siebie, ale służy czemuś innemu, jest ze względu na coś innego - realizuje się poprzez funkcję którą spełnia, niejako w procesie. Kiedy rzecz zostaje "urzeczowiona" (bez względu jak idiotycznie to brzmi) w sensie ustatycznienia jej, gdy zostanie unieruchomiona w sobie (gdy staje się ważna ze względu na siebie) - zamienia się w atrybut.

Przykład:
to tak jak z
- używaniem trudnych słów nie po to, by wyrazić coś, na co akurat nie ma prostszej nazwy, ale po to, by komuś zaimponować albo go przestraszyć
- licytowaniem się liczbą przeczytanych książek, obejrzanych filmów kultowych, funkcji w telefonie, miejsc, które się zwiedziło, wyszukanych potraw, których się spróbowało, liczbą koni mechanicznych, długości basenu, które się przepłynęło, liczbą znajomych na NK czy Facebooku

*Oczywiście, nawet tu wymienione przykładowo "rzeczy" pełnią określoną funkcję/zadanie - podnoszą poczucie wartości ich "posiadacza" (jeśli w ogóle można być "posiadaczem" chociażby znajomych) we własnych i cudzych oczach. Ale ta funkcja zakłada wcześniejsze przyjęcie ich autonomii, samoistności, ich atrybutyzację, która sprawia, że "rzeczy"

stają się zbiorem cech, które można wymieniać,

a przestają być ze względu na siebie, bo ich pierwotne bycie ze względu na siebie jest byciem ze względu na coś innego niż one

inaczej mówiąc : w procesie ustatyczniania/atrybutyzacji rzeczy tracą swoją istotę, którą jest bycie funkcją (narzędziem), na rzecz spełniania innej, wtórnej funkcji, która z funkcją właściwą ich istocie nie ma nic wspólnego

rzeczy przestają znaczyć cokolwiek - atrybutyzacja wyobcowuje rzeczy same od siebie - bo przecież kiedy przerzucamy się nazwiskami filozofów w odwiecznej grze o dominację, to tak naprawdę nie obchodzi nas, co oni napisali

 atrybutyzacja jest wtedy, kiedy coś robisz, bo to jest w dobrym tonie, a nie dlatego, że to Ci się podoba -

być może cały problem sztuki współczesnej, która niekiedy robi wrażenie dosyć zdezorientowanej i silącej się na coraz bardziej dramatyczny efekt, polega na tym, ze padła ona ofiarą atrybutyzacji - czynności i projekty artystyczne, które służyły kiedyś celom innym niż one same (np. kultowym)  zyskały autonomię - pojawił się bałwochwalczy stosunek do sztuki, artysta stał się Artystą - ale ona sama znalazła się w sytuacji znaku, który zaczął wskazywać sam na siebie i w konsekwencji przestał cokolwiek znaczyć

właśnie dlatego muzea są tak nudne - są zbiorem przedmiotów pozbawionych sensu - sztuka umarła, gdy powstało pierwsze muzeum, bo wtedy oddzieliła się od swojej funkcji

kiedy oddajesz coś do muzeum i stawiasz na marmurowym piedestale, kiedy zbierasz wieczne pióra, a piszesz długopisem - rzeczy zaczynają umierać


kolekcjonowanie zawsze mnie przerażało, bo jest w nim coś martwego

niewolnicy atrybutów mają naturę kolekcjonerów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz