niedziela, 28 października 2012

Ali G kontra Nergal (czyli jeszcze w kwestii zła)

wyobraź sobie, że znowu jesteś dzieckiem i masz ze sobą swoją ukochaną przytulankę, bez której nie dasz rady zasnąć - i nagle przychodzi ktoś, kto ci ją zabiera, zaczyna po niej deptać, skakać, pluje na nią, rozrywa, a resztki podpala - zrobisz sobie z nim potem zdjęcie ładnie się uśmiechając?

jak wszyscy wiemy dla chrześcijan Biblia jest ogromną świętością

dlatego
patrząc na wspólne zdjęcie księdza Bonieckiego i Nergala, który to Biblię podczas koncertów niszczy, i czytając wypowiedź księdza na temat lidera zespołu Behemoth:
"on (...) nie zabija dzieci, nie puszcza krwi, tylko odgrywa szatana, który (...) jest tylko szatanem jasełkowym"
mam nieodparte wrażenie, że dzieje się coś nie tak
że tam, gdzie powinno się jasno wytyczyć granicę oddzielającą dobro od zła,
to, co wolno, od tego, na co nie ma zgody,

znów się wszytko rozmywa poprzez stopniowanie,
oswajanie i pomniejszanie
przez osławione "przecież nic takiego się nie stało"

a przecież choć nie zginął żaden noworodek ani kot

to jednak coś zostało w istotny sposób naruszone - pewne prawo, przysługujące w równym stopniu wierzącym, co niewierzącym

prawo tak podstawowe, że Ali G potrafił je wyartykułować jednym słowem  - swoim niezapomnianym "restepec" (aka respect)

to prawo to prawo do szacunku, do poszanowania tego, co dla każdego z nas ważne i święte – dla jednych to Biblia, dla innych Ojczyzna, flaga, klub sportowy, poznanie, kwiatki w ogródku, matka, przytulanka, człowiek...

nie wszyscy muszą uznawać Biblię za świętość, ale każdy z nas - również osoby określające się jako niewierzące - ma coś, co jest dla niego istotne i cenne

 (dla każdego coś, na miarę jego zdolności i możliwości)

i właśnie szacunek dla człowieka i tego, co uznaje on za ważne, powinien wytyczać granicę wolności naszych działań - szczególnie, jeśli w obszar tego, co inni uznają za święte, nie wchodzi nic, co byłoby zagrażające dla nas samych (w przeciwnym wypadku sprawa nieco się komplikuje, ale też nie tak bardzo - bo nie ma tolerancji dla nietolerancji i już)

jakoś nie zauważyłam, aby katolicy intensywnie Nergala prześladowali
i
można się tylko domyślać, co by się w naszym „ultrakatolickim” kraju stało, gdyby jakiś katolik ośmielił się z książką czy płytami Nergala zrobić to, co Nergal robi na koncercie z Biblią – jaki by się zaraz podniósł krzyk w obronie wolności, że ciemnogród, że fanatycy, że inkwizycja, że prawo artysty do swobody twórczej i tak dalej... (mniej więcej tak to wyglądało, kiedy ktoś odważył się skrytykować wtykanie polskiej flagi w psie kupy)

a zatem równi i równiejsi i Folwark zwierzęcy pełną parą?

szacunek - to tak banalne, tak proste, że w sumie nie ma o czym pisać
szacunek nie dla wybranej religii, czy idei, ale dla uniwersalnego i ogólnie dostępnego przeżycia świętości, czy też dla zdolności do przeżywania jako istotnych pewnych rzeczy/idei/myśli, która to zdolność tej świętości, manifestującej się na nieskończenie wiele sposobów, pozwala nam doświadczać 

albo - mówiąc prościej - szacunek dla siebie nawzajem

conclusio

jeśli ktoś robi ci krzywdę, jeśli obraża, wyśmiewa i poniża ciebie lub to, co dla ciebie ważne, 
to nie pozuj z nim razem do zdjęcia i nie uśmiechaj się, udając, że nic się nie stało
i nie podawaj mu ręki
bo nawet ewangeliczna zasada nadstawiania drugiego policzka
nie wymaga usprawiedliwiania zła czy też zaprzeczania/zakłamywania jego natury

chrześcijańskie pogodzenie ze złem nie oznacza jego akceptacji (por. J. Hołówka)

a jeśli zaczynasz przekonywać, że deptanie tego, co ktoś uważa za świętość i brak szacunku dla drugiego człowieka to nie zło, tylko taka zabawa, takie "jasełka", "show-biznes" - to jesteś jego wspólnikiem   

bo przecież civitas diaboli - jak pisał Tomasz Ray w swoim opowiadaniu - będzie spełnione wtedy, kiedy wszyscy uwierzą, że coś takiego jak zło - nie istnieje







 

1 komentarz:

  1. to trochę tak jak z tą papużką...w imię sztuki WOLNO zabijać zwierzątka i nieszanować cudzych uczuć. bzdura.


    -A.

    OdpowiedzUsuń